FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj     
Pozytywka

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Whisper Strona Główna :: Fantastyka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dorve
V.I.P



Dołączył: 30 Gru 2007
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Domku Z Piernika.

PostWysłany: Nie 13:00, 06 Sty 2008    Temat postu: Pozytywka

Nie wiedziałam gdzie to wepchnąć. Stanęło, że tutaj będzie dobrze. Tekst jest kapkę naiwny. No, może trochę więcej niż kapkę. Mimo tego mojej Polonistce się podobał. Mam nadzieję, że Wam też przyadnie do gustu.
P.S. Zdaję sobie sprawę, że powinnam poprawić zapis dialogowy, ale wyjątkowo mi się nie chce. Mruga



Małe, srebrne puzderko stało wysoko na dekoracyjnej komódce. Promienie słońca padały na nie, odbijając się od niego tysiącem delikatnych i kolorowych snopów światła. Wieko pudełka, jak i wszystkie boki, było przyozdobione złotoczerwonymi esy floresami, które układały się w prześliczne kwiatowe motywy. Z przodu tej ślicznej kasetki rysował się drobny, również srebrny zameczek, który po otwarciu, ukazywał przed właścicielem szkatułki całe jej piękno. Bowiem w środku znajdowała się malutka, metalowa baletnica oraz tej samej wielkości żołnierzyk. Oboje byli tancerzami, którzy tańczyli przy wygrywanej im muzyce. Przy melodii odgrywanej przez te małe, niepozorne pudełeczko.
Jako że tą szkatułką była pozytywka, o której jest ta historia. Zaczyna się ona właśnie tutaj, dokładnie w tym pokoju…
Wysoka, ciemnowłosa kobieta o niebieskich oczach weszła od zacienionego pokoju. Promienia słoneczne nijak mogły przedostać się przez okna, które były przysłonięte grubymi, ciężkimi kotarami w kolorze dojrzałej wiśni. W pomieszczeniu unosił się zapach starej, dawno już zniszczonej skóry oraz stęchlizna książek, których świetność już przeminęła, ale one dalej cieszyły czytelnika historiami w nich zawartymi. Kobieta wchodząc do pokoju zamknęła za sobą mahoniowe drzwi, co doprowadziło do tego, że w izbie zrobiło się zupełnie ciemno. Gdyby ktoś trzymał przed nosem swoją dłoń, nie dostrzegłby jej, ponieważ w pomieszczeniu zapanowały istne ciemności egipskie. Ta ciemnowłosa osóbka poruszała się po tym pokoiku z zadziwiającą zwinnością i sprytem, zupełnie jakby znała te pomieszczenie na pamięć. Zapewne była właścicielką tego domu, w którym znajdowała się ta osobliwa izdebka. Tak, była ona osobliwa, ponieważ znajdowały się w niej rzeczy dawno już zapomniane, stare lub po prostu niepotrzebne. Należała również do nich piękna pozytywka, stojąca wysoko na szafce. Kobieta podeszła do szerokiego okna i jednym zamaszystym ruchem dłoni odciągnęła zakurzone zasłony. Do środka wpadł snop światła, który ledwo oświetlał całe wnętrze. Po chwili w pokoju było już zupełnie jasno, gdy wszystkie okna zostały odsłonięte. W pomieszczeniu dalej panował niesamowity zaduch, jednak czarnowłosa nic sobie z tego nie robiła. Całą jej uwagę pochłaniała mała, niepozorna pozytywka, która bardzo wyraźnie odbijała się od starych i zniszczonych przedmiotów.
Młoda kobieta podeszła do komódki i uważnie przyjrzała się szkatułce. Przymknęła powieki i spróbowała przywołać w swojej pamięci jej muzykę. Nie mogła, za dużo czasu minęło nim ostatni raz słyszała tę melodię. Powoli otworzyła oczy i jeszcze raz zerknęła na pozytywkę. Westchnęła, kręcąc głową i otworzyła pierwszą szufladę komody. Wyciągnęła z niej wielką, pokrytą kurzem księgę. Na okładce pięknymi literami było napisane: „Kronika Koźmińskich”. Dziewczyna przejechała dłonią po grzbiecie książki. Była bardzo zniszczona i niewątpliwie stara. Usiadła na brudnej, nie czyszczonej od lat, podłodze i, z drżącymi rękoma, delikatnie uniosła ciężką okładkę kroniki. Na pożółkłej karcie, dobrej jakości, czerpanego papieru znalazła zdjęcie swej prababki, Emilii Bożeny Koźmińskiej, pierwszej właścicielki pozytywki. Piękna kobieta – przebiegło jej przez głowę. Odwróciła kartkę na drugą stronę. Następna fotografia przedstawiała babkę dziewczyny, Marię Jadwigę Koźmińską. Była to druga, już nie żyjąca, właścicielka grającego puzderka. Nie odznaczała się wprawdzie ujmującą urodą, ale jej charakter zjednywał jej ludzi. Piękna nie była, ale jej uśmiech zdobywał serca wszystkich jej znajomych. Dziewczyna westchnęła. Na następnej stronie spodziewała się własnego pradziadka, a nie Marii Jadwigi. Doszła do wniosku, że coś jest nie tak. Oczywiście, nie wiedziała, że w tej kronice znajdują miejsce tylko właściciele pozytywki. Jeśli na następnej stronie będzie moja matka, to… - Podjęła w myślach, ale nie dokończyła. Cóżby zrobiła? Niestety, nic i to ją bolało najbardziej. Nie przeliczyła się. Na, równie żółtej jak poprzednie, stronie rozpychało się zdjęcie Teresy Beaty Koźmińskiej. Z tą różnicą, iż było kolorowe. Dziewczyna długo wpatrywała się w zdjęcie matki, minęły lata, kiedy ostatni raz ją widziała. W jej mniemaniu los był okrutny, troszkę złośliwy, a na pewno niesprawiedliwy. Łzy pociekły jej po policzkach, a szloch przeszedł jej przez całe ciało. Dziewczyna zaczęła się kiwać w tył i w przód, jak małe dziecko. Tęskniła za matką oraz za melodią pozytywki, którą pamiętała jak przez mgłę. Żebym tylko usłyszała tę melodię. Ostatni raz, jeden, jedyny… - powtarzała sobie, co jakiś czas, w myślach. – Gdzie jest kluczyk od niej? Wstała i wierzchem dłoni otarła zapłakane oczy. Rodzinny album schowała na jego miejsce i bezradnie zaczęła rozglądać się za kluczem od pozytywki. Podejrzewała, że musiał być schowany bardzo dokładnie, tak by nie wpadł w niepowołane ręce. W duchu przeczuwała, że z tym małym pudełeczkiem wiąże się jakaś tajemnica. Bardzo żałowała, że nie może jej poznać. Młoda kobieta podchodziła do różnych szafek, niewielkich rozmiarów kredensów i szuflad. Wszystko na nic! Klucza, nigdzie nie było.
Przeszukiwała właśnie najszerszą półkę wiszącą na tyle wysoko, że musiała balansować na dwóch, ustawionych jeden na drugim, krzesłach. Kiedy niezdarnie wyciągała obie ręce, aby sprawdzić, czy nic nie leży na pod ścianą, na korytarzu rozległy się szybkie kroki.
- Małgosiu? – rozległ się cichy, ale szorstki głos, należący z pewnością do jakiegoś mężczyzny. – Małgosiu? Gdzie ty jesteś? Nie każ mi się szukać! – ton wypowiedzi stał się zirytowany i wręcz nie przyjemny. Dziewczynie mocniej zabiło serce. Żeby tylko dziadek nie wszedł do tego pokoju! – myślała, jakby było to jakieś zaklęcie. Szybko starała się zejść z krzeseł. Jak to zwykle bywa człowiekowi, gdy się spieszy, przydarzają się różne i dziwne niespodzianki. Tak było i tym razem. Rzeczona Małgosia z donośny hukiem spadła obydwóch krzeseł ściągając przy tym do pokoju swojego dziadka. Gosia zamknęła oczy, właśnie nadeszło najgorsze.
- Co ty tu robisz? – spytał Klemens stając w drzwiach od gabinetu. Jego gęste i siwe brwi, ściągnęły się w jedną, długą linię. W miejscu, gdzie powinny być oczy, widniały dwie wąskie szparki, które od czasu do czasu błyskały groźnie. Koścista i już nie młoda twarz mężczyzny ukazywała całkowite niezadowolenie z zaistniałej sytuacji. Długie, chude ręce założył na pierś, mówiąc – Ile razy mam ci powtarzać, że nie wolno wchodzić do tego pokoju?
- Ale dziadku – powiedziała dziewczyna dźwigając się z ziemi. – Po pierwsze, mówiłeś mi o tym jakieś sto razy, ale gdy byłam małym dzieckiem. Po drugie, mam już niecałe piętnaście lat, więc mogę robić co chcę…
- Z pierwszym się zgodzę, z drugim już nie za bardzo – powiedział w dalszym ciągu zły. – Jestem twoim prawnym opiekunem i…
- No jesteś, bo ojciec zwariował po śmierci mamy – wyrzuciła jednym tchem. Podobno najlepsza obroną jest atak. – Gdyby nie to, nie musiałabym tu siedzieć.
- Wiesz, że nie wolno ci tak mówić! – krzyknął Klemens. – Marsz do swojego pokoju i nie wychodź z niego do kolacji!
- Prh… - prychnęła dziewczyna, unosząc dumnie głowę i wychodząc z pokoju, nie zaszczycając dziadka nawet spojrzeniem. Ten tylko pokręcił głową z dezaprobatą i gdy wnuczka już wyszła westchnął ciężko. Uważał, że dziewczyna jest jeszcze za młoda, by poznać prawdę i lepiej by było, gdyby o pozytywce nic nie wiedziała. Powolnymi ruchami zniszczył to, co dziewczyna tak usilnie wypracowała, zasłonił okna i tym sposobem odciął cały dopływ światła. Wychodząc z pokoju położył sękatą dłoń na medaliku, który miał pod koszulą. Z nienawiścią dotknął małego, srebrnego kluczyka, który otwierał drogę do bram opętania piekielnego.
Z donośnym trzaskiem zamknęła drzwi od swojego pokoju. Z impetem rzuciła się na niedokładnie zasłane łóżko i pogrążyła się myślach. od niecałych dziesięciu lat, gdy jej matka wpadła pod samochód, a ojciec zwariował po śmierci swej ukochanej żony, dziewczyną zajmował się jej dziadek, ojciec matki. Ciągle się ze sobą kłócili, ponieważ ich wspólną cechą charakteru była zaciętość i, dający się innym we znaki, upór. Byli zbyt do siebie podobni i to było częstym powodem do ich sprzeczek. Ostatnimi czasy spierali się na temat pozytywki. Małgosia chciała wiedzieć, co jest w niej takiego strasznego, skoro nie może jej dotknąć i nakręcić. Zakładała, iż jest to coś okrutnego, bo inaczej otrzymałaby ją, przynajmniej tak kiedyś przyrzekła jej matka. Pamiętała tę chwilę jak przez mgłę, ponieważ była bardzo malutka i nic dziwnego, że niewiele pamięta z tego okresu.
- Mamusiu, a cio to jest? – spytała mała, zapewne kilkuletnia dziewczynka, z wielkim lizakiem w rączce.
- Co kochanie? – odpowiedziała pytaniem na pytanie blond włosa kobieta, o oczach koloru niezapominajek.
- Nio, to – dziewczynka wskazała pulchnym paluszkiem na ładne pudełko stojące na ławie.
- To, mój szkrabie – kobieta zaśmiała się perliście. – Jest pozytywka, którą dostaniesz, gdy skończysz piętnaście lat.
- A tio duzio ciasu? – dziewczynka zrobiła oczy jak spodki i z wyczekiwaniem wpatrywała się w matkę. – Piowiedź, duzio ci nie! – zażądała pięciolatka.
- Nie dużo – uśmiechnęła się jej matka i posadziła córkę na kolanach.
- Tio dobzie – powiedziała wkładając całego lizaka do buzi. Matka dziewczynki, niewiele myśląc nakręciła pozytywkę. Wydobyła się z niej cicha i bardzo ładna melodia, która była balsamem dla uszu.
Dziewczyna przekręciła się na bok i z całych sił starała się przypomnieć sobie, co zaszło dalej. Tak, pamiętała jeszcze, hak jej dziadek z krzykiem wpadł do tego pokoju i wyprosił ja niego. Później krzyczał na Teresę, ale tego dziewczyna już nie słyszała. Kilka dni później Teresa Koźmińska wpadła pod samochód, tracąc życie na miejscu. Małgosi jeszcze raz dzisiejszego dnia łzy pociekły po policzkach. Jednak los jest niesprawiedliwy…
Zbliżała się godzina osiemnasta, gdy do jej pokoju wszedł dziadek. Początkowo udawała obrażoną i czekała, aż dziadek ją przeprosi. Czekała i to długo, jednak Klemens nie zrobił tego. Była bardzo zawiedziona i, chcąc przerwać napiętą atmosferę, odezwała się:
- Przepraszam.
Dziadek zgromił ją wzrokiem, ale zaraz uśmiechnął się ciepło i oznajmił:
- Nie masz za co przepraszać. Ciekawość to rzecz ludzka…
- Raczej pierwszy stopień do piekła – rzuciła oschle i uśmiechnęła się gorzko.
- Ale nie grzech – westchnął Koźmiński. Jak ma rozmawiać z wnuczką? Rzadko to czynił i teraz ma tego efekty. Skrytą i buntowniczą piętnastolatkę, w dodatku nastawiona do niego w sposób negatywny. Zdawał sobie sprawę, że dziewczyna przerosiła, bo wypadało przeprosić. Wziął głęboki oddech i otworzył usta, aby coś powiedzieć. To będzie trudna rozmowa.
- Co chcę wiedzieć? – spytała. – Najlepiej wszystko.
- Najlepiej wszystko – westchnął staruszek. Wyciągnął zza koszuli srebrny kluczyk . Na jego widok oczy dziewczyny zaświeciły się niebezpieczny błyskiem. Wyciągnęła po niego rękę, ale nie zdążyła go schwycić, ponieważ dziadek szybko odsunęła rękę.
- Wydaje mi się, że to moje – warknęła. Pal licho, że była niegrzeczna. Jak dobrze to rozegra, to może jeszcze dziś usłyszy tę melodię.
- Dobrze mówisz – odpowiedział jej równie wrogo dziadek. – Tylko ci się tak wydaje – Powiesił rzemyk, ma którym wisiał kluczyk, na oparciu drewnianego krzesła. – Jeśli chcesz poznać prawdę to trzymaj się od tego klucza z dala, dobrze?
Jako, że nie miała co zrobić, zgodziła się, acz przystanęła na to raczej niechętnie.
- Co łączyło twoją prababkę, babkę i matkę? – spytał. Wydało mu się, że będzie lepiej, gdy zacznie od prostego pytania.
- Wszystkie miały drugie imię – prychnęła. – Ale nie rozumiem.
- Ty też masz coś z tym wspólnego.
- Nie mam drugiego imienia! – warknęła. – dowiem się o co chodzi?
- Nie denerwuj się – zgromił ją dziadek. – Skoro nie możesz tego wymyślić sama, to ja ci powiem.
Dziewczyna spojrzała na niego wyczekująco i po turecku usiadła na łóżku. Była niezmiernie ciekawa. Niewiedza bolała, ale nareszcie się to zmieni!
- Wszystkie trzy zginęły śmiercią tragiczną – powiedziała spokojnie, a Małgosia spojrzała na niego zdziwiona.
- Eee… no jakby o powiedzieć – jąkała się. – Ja jeszcze żyję.
- Dobrze powiedziane „jeszcze”.
- Dziadku nie strasz mnie! – wykrzyknęła. – W dalszym ciągu nie rozumiem co ja mam z tym wspólnego.
- Wszystkie były właścicielkami pozytywki, którą chcesz tak zdobyć - powiedział i na chwilę przerwał. – To ona je zgubiła.
- Co?
- Teraz mi nie przerywaj, tylko mnie wysłuchaj, dobrze? – spytał, a dziewczyna pokiwała twierdząco głową. Przestraszona była nie na żarty. – Gdy twoja prababka miała piętnaście lat dostała na urodziny pozytywkę. Jej ojciec, Emil, przywiózł ją z Afryki. Ponoć została ona przeklęta, ale Emilia w to nie uwierzyła, podobnie jak jej ojciec. Słuchała melodii wydobywającej się z pozytywki. To ona po kilkunastu latach zahipnotyzowała twoją prababkę powodując jej śmierć.
- W jaki sposób? – przerwała mu Małgorzata, w dalszym ciągu się bała, ale ciekawość wzięła górę.
- Po urodzeniu Marii, mojej żony, a twojej babki, zwariowała i na skutek wyskoczyła z okna pokoju, gdzie teraz stoi te przeklęte pudełko.
- Ale… dlaczego?
- Nie wiem, podobno widziała jakieś demony, czy coś w tym rodzaju.
- Hm…- dziewczyna wzruszyła ramionami. Cała ta historia zaczęła się, wydawać jej dziwna, zmyślona i trochę naciągana. – To przecież bez sensu! A co? Babcia wpadła pod pociąg?!
Wiem, że mama zginęła w wypadku samochodowym! Pamiętam jak na nią krzyczałeś, że nakręciła pozytywkę przy mnie! Dlaczego?! Przecież, to wręcz głupie! Zaraz udowodnię ci, że bzdury!
Chwyciła kluczyk i wybiegła w pokoju zatrzaskując za sobą drzwi. Biegła przed siebie, do gabinetu. Jak burza wpadła do pokoju na piętrze i drżącymi rękoma nakręcała pozytywkę.
Melodia, którą usłyszała działała na nią uspokajająco. Była tak przepiękna, że słowa nie dadzą rady jej opisać. Małgorzata, była zadowolona, że ją teraz słyszy. Wszystko przestało się dal niej liczyć, nawet krzyki dziadka przestały do niej docierać. Taniec tancerki i żołnierzyka tak mocno wyrył się w jej głowie, że samotnie zaczęła go naśladować. Dwa roki do przody, trzy w bok i pięć w tył. Nagle wszystko ucichło. Dziewczyna jeszcze raz chciała, aby pozytywka zagrała. Krzyczała rozpaczliwe, że potrzebuje tej muzyki do życia. Do jej świadomości zaczęły docierać obrazy przerażające, budzące grozę. Dalej krzyczała, z tym wyjątkiem, że był to krzyk paniki. Widziała czarne demony, które starały się ją dosięgnąć. Miotała się histerycznie i tak mocno, że Klemens nie mógł jej uspokoić. Kilkukrotnie uderzyła plecami o szybę, rozbijając ją w drobny mak. Wypadła przez te same okno, co Emilia kilkadziesiąt lat temu.
Klemens wzywał pomocy, zadzwonił po karetkę, jednak pogotowie nie odratowało jego wnuczki. A Małgorzata? Była w świecie, gdzie tę melodie słyszała cały czas, gdzie mogła tańczyć i cieszyć się życie, które straciła.
A w albumie, znalazło się jeszcze jedno zdjęcie, tym razem ostatnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kay
Administrator



Dołączył: 07 Lis 2007
Posty: 1456
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Znienacka.

PostWysłany: Nie 15:51, 06 Sty 2008    Temat postu:

Akapity daje się bodajże [p]Tu wpisz treść akapitu[/p].
Przynajmniej w HTMLu tak jest, nie wiem, jak w PHP.

Przeczytam, obiecuję. Kiedy tylko zacznę normalnie na oczy widzieć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dorve
V.I.P



Dołączył: 30 Gru 2007
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Domku Z Piernika.

PostWysłany: Nie 16:07, 06 Sty 2008    Temat postu:

Mruga Zdrowiej szybko. nie lubię jak ktoś, kogo lubię, jest chory.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kay
Administrator



Dołączył: 07 Lis 2007
Posty: 1456
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Znienacka.

PostWysłany: Nie 0:24, 20 Sty 2008    Temat postu:

Wesoly

A co do dzieła - ładne. Jak wszystko, co napiszesz.
Kiedy po raz pierwszy spojrzałam, odrzuciła mnie ilość tekstu na początku. Ale czytałam, z własnej, nieprzymuszonej woli. A to już coś w moim wykonaniu, prawda.
Pozwól, że wytknę Ci niektóre błędy. Jak przyjdzie Dagi, to pewnie jeszcze popoprawia ; )

Zaczyna się ona właśnie tutaj, dokładnie w tym pokoju…
Wysoka, ciemnowłosa kobieta o niebieskich oczach weszła od zacienionego pokoju.

Brzydkie powtórzenie. I chyba "do pokoju", prawda?

Kobieta wchodząc do pokoju zamknęła za sobą mahoniowe drzwi, co doprowadziło do tego, że w izbie zrobiło się zupełnie ciemno.
Dagi mówi: przed imiesłowami zawsze stawiamy przecinek. A jak Dagi mówi, to trzeba stawiać, nie? No i po "pokoju" tez przecinek.

No... a dalej, to mi się nie za bardzo chce. Ale właśnie przypomniałam sobie, że widziała to Twoja polonistka, więc... Więc jutro dopiszę resztę xdd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dorve
V.I.P



Dołączył: 30 Gru 2007
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Domku Z Piernika.

PostWysłany: Czw 14:58, 24 Sty 2008    Temat postu:

Dziękować.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Avis
V.I.P



Dołączył: 08 Lis 2007
Posty: 1223
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:37, 24 Sty 2008    Temat postu:

ja sobie wydrukowałam, przeczytałam, popodziwiałam sobie i nawet wszystkie 'błędy' sobie podkreśliłam Jezyk
wypiszę jak będę miała czass


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lunka




Dołączył: 18 Lis 2007
Posty: 162
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Sob 19:15, 14 Lut 2009    Temat postu:

Wysoka, ciemnowłosa kobieta o niebieskich oczach weszła od zacienionego pokoju.

Najpierw piszesz, że to kobieta, a potem, że ma piętnaście lat. Cóż, ja za dwa miesiące skończę piętnaście lat i wcale nie czuję się już kobietą.

Ale oprócz tego i kilku drobnych, gramatycznych i interpunkcyjnych już, błędów, to muszę powiedzieć, że opowiadanie dosyć ciekawe Mruga[/i]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Whisper Strona Główna :: Fantastyka Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
     Whisper: słuchaj uważnie, bo wiatr dziś niesie szepty natchnienia.     
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group   c3s Theme © Zarron Media
Regulamin